niedziela, 1 czerwca 2014

Cholera. Mialo byc inaczej a wyszlo jak zwykle. Wyzwanie zawalone, dieta zawalona. 1 czerwca, na wage nawet nie wchodze, bo nie ma po co. Ech, niczego sie nie nauczylam, w ogole. Wiem,ze to zabrzmi jak wymowka,ale kurde, zajadam stres. Nie umiem inaczej. Sesja bedzie straszna, za tydzien wazny egzamin, a ja jestem w dupie. W dodatku dziwnie mi sie uklada z facetami. Od poniedzialku od nowa. Tym razem musi sie udac! Tym razem juz nie mam wyjscia, jest malo czasu.

Dobra, wiec plan jest taki:
zjesc zapasy z lodowki, tj. szpinak, marchewki (1kg), cwiartka arbuza, seler naciowy, pomidory, pol chleba, jogurt naturalny i chyba tyle. Zamierzam dokupic wiecej tych jogurtow z biedronki (z wapniem), poniewaz naczytalam sie o wit. D i troche sie zaczelam opalac,wiec warto na tym skorzystac. Od Thinhearted zaczerpnelam pomysl na jeden dzien glodowki, nie bede ustalac dnia, zobacze, ktory mi najbardziej bedzie odpowiadal.

Plus zaczynam od nowa przysiady,ale chyba na innych zasadach. Tj. 30 przysiadow, 30 wykrokow, 30 wznosow nog z opadu, 30 brzuszkow, 1 min plank, 30 jakies cwiczenie na rece. I tak wytrzymac tydzien. A za tydzien dwa razy wiecej, tzn. 2 serie.

Od przyszlego tygodnia rzucam palenie. Postanowione. :D Trzeba oszczedzac na wakacje (tzn. mam na mysli na nowe, mniejsze ubrania, ktore MAM NADZIEJE bede musiala kupic).

Przepraszam,ze pisze tak chaotycznie i ze malo komentuje u was, ale mimo,ze ciagle marnuje czas na glupoty, to jednak ciagle sie gdzies spiesze. :)