poniedziałek, 19 maja 2014

Dzień piąty

Ze skrajności w skrajność. W sobotę zjadłam 20 kcal i spaliłam dość sporo, a dzisiaj pewnie z 1200 zjadłam. Chyba muszę iść pobiegać. Ale czuję się taka pełna. Może za godzinę dam radę. Mnóstwo nauki, mnóstwo problemów. Życie mi się bardzo komplikuje ostatnio.
Jutro zjem: 4 marchewki, trochę selera naciowego, jabłko, gruszkę. Tyle.
Pojutrze zjem 2 jabłka, 2 kromki pieczywa ciemnego z ogórkiem kiszonym i mam nadzieję, że na tym skończę.
W czwartek zjem szpinak baby i do tego trochę fasoli czerwonej, kukurydzy i serka wiejskiego, 2 jabłka.
W piątek zjem jabłko, trochę kaszy gryczanej i przecieru pomidorowego.
W sobotę zjem znowu szpinak baby z fasolką, kukurydzą i serkiem wiejskim. Chyba, że K wyciągnie mnie na imprezę i będę piła alkohol - wtedy wcześniej nic nie będę jadła.
W niedzielę - marchewki i seler naciowy.

A dzisiaj zjadłam szpinak z makaronem ciemnym, a potem wypiłam latte w kawiarni i zjadłam kebab wegetariański. Także no, tyle żarcia, a teraz ja jestem pożerana przez wyrzuty sumienia. ;/

2. PŁASKI BRZUCH
żebyś mógł na niego patrzeć 

1 komentarz:

  1. Na sam początek moje gratulacje! Już poszło trochę kilogramów:)
    Może ustal sobie jakieś granicę? Żebyś codziennie spożywała taką samą ilość kcal.
    Trzymaj się i witaj wśród Nas:)

    OdpowiedzUsuń